niedziela, 18 marca 2012

Rozdział I

 I
  
    Słońce powoli chowało się za horyzontem pokrywając korony leśnych drzew soczystą czerwienią. Nic nie zakłócało sielankowego spokoju tego miejsca. Prawie nic. Wśród drzew oprócz małych leśnych zwierząt, można było dostrzec smukłą postać przedzierającą się starą ścieżką. Była dziewczyna, na oko mająca lat kilkanaście, ubrana była w bawełnianą, czarną sukienkę, w pasie przewiązany miała biały fartuch. Na twarzy pojawiły się rumieńce spowodowane zapewne szybkim tempem.
       Dziewczyna przyśpieszyła by za chwilę znaleźć się na ogromnym dziedzińcu. Skierowała się ona do pięknej posiadłości. Ściany pałacyku pomalowane były na kolor jasny, choć o tej porze dnia mienił się kolorem zachodzącego słońca. W oknach paliło się światło świec. Dziewczyna skierowała się na tył posiadłości by tam wejść małymi drzwiczkami do przestronnej, ale jakże gwarnej kuchni. Mimo dużej liczby osób w pomieszczeniu, panował tu względny porządek. Nastolatka skierowała się do kobiety stojącej po drugiej stronie pomieszczenia.
      - Pani Kim, już jestem, przepraszam za spóźnienie, ale musiałam na dłużej zatrzymać się w mieście – wydyszała.
     - Oh! Jak dobrze że jesteś, myślałam, że nie zdążysz. – Odparła z uśmiechem kobieta. A to kobieta dość sporej postury, niska ale z uśmiechem na pomarszczonej przez czas twarzy. Białe włosy schowane miała pod siateczką. – Szybko weź te talerze i zanieś je do jadalni.
      - Dobrze.
      Z uśmiechem na twarzy sięgnęła po tacę, kładąc na niej talerze wskazane przez kucharkę. Przemknęła przez drzwi kuchenne i znalazła się w przestronnym, oświetlonym świecami pokoju. Choć chyba raczej nie można nazwać tego pokojem, było to bardzo duże pomieszczenie, bogato urządzone. Ściany pokrywała brązowa tapeta w misterne wzory. Z jednej strony znajdowały się okna wychodzące na ogród z drugiej zaś cała ściana zasłonięta była przez półki po brzegi wypełnione książkami różnego rodzaju. Na środku stołu stał długi stół, przystrojony przez biały obrus i czerwone róże w wazonach.
      Dziewczyna zabrała się do układania talerzy przy każdym z krzeseł. Z wprawą zwinęła serwetki kładąc je na zastawie. Podeszła do komody stojącej nieopodal drzwi i wyjęła z nich złote sztućce, zanim ułożyła je na stole wszystkie przetarła małą ściereczką.
     Wróciła do kuchni oznajmiając kucharce, że skończyła a w końcu udała się do swojego pokoju, który znajdował się 2 piętra nad kuchnią. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nią, opadła zmęczona na małe łóżko stojące w koncie. Szybkim ruchem ściągnęła fartuch i rzuciła go na krzesło obok. Westchnęła głośno.
       - W końcu koniec – oznajmiła sama sobie z uśmiechem. Tak ten dzień był bardzo wyczerpujący, nie dość że pracuje w dworze hrabiostwa Godwick to jeszcze sprząta w małym barze w mieście.
        Mimo wczesnej godziny, dziewczyna zdjęła z siebie ubranie i narzuciła białą koszulę nocną. Dla niej ten dzień skończył się, w momencie, gdy odchodziła do krainy snów przypomniała sobie, że nie jadła kolacji.


***

      Promienie wschodzącego słońca padały wprost na puste łóżko. Jego właścicielki nie było w nim już od jakiegoś czasu.
      Blond włosa dziewczyna, właśnie ubierała na siebie swój codzienny strój – czarną suknię i fartuch. Chodź włosy miała jeszcze wilgotne po kąpieli związała je w prosty kok. Długa grzywka wpadła je do bursztynowych oczu. Jej czarne, długie rzęsy dawały cień, który padał na jej bladą, porcelanową twarz.
Mimo iż dziewczyna była młoda i nie pochodziła z bogatego rodu miała wielu wielbicieli. Jej niespotykana uroda przyciągała wielu mężczyzn – młodych, jak i starszych. Wiele dziewcząt w mieście zazdrościło Meili jej urody, choć ta uparcie twierdziła, że to przekleństwo. Wyróżniała się, co bardzo jej przeszkadzało.
Wielu jej wielbicieli było bardzo nachalnych, na szczęście dziewczynie zawsze udawało się jakoś odciągnąć uwagę od siebie. Niestety nie we wszystkich przypadkach.
       

poniedziałek, 12 marca 2012

PROLOG



       Czy gdyby ktoś teraz zapytał mnie, czy to co się wydarzyło jest możliwe, na pewno odpowiedziałabym, nie. Ta opowieść, którą chce wam przekazać, może wydać się złudzeniem, bajką, albo snem. Tak snem. Długim, intensywnym, ale jakże prawdziwym.
        Na wspomnienie tamtych dni, moje serce zaczyna bić szybciej. Dlatego teraz wracam  w te miejsca wspomnieniami, mam nadzieję, ze ta historia przetrwa w sercach innych ludzi nawet,  jeśli moje przestanie bić.